edycja 2010

Wywiad z Kimberli Meyer (dyrektorem MAK Center i kuratorem z Los Angeles)

 

Galeria Rusz: Jaka idea przyświecała Tobie i Twojemu zespołowi przy tworzeniu wystawy „How many billboards?”?
Kimberli Meyer: Wystawa How many Billboards? była bezpośrednią odpowiedzią na przymusowy charakter komunikatów reklamowych odbieranych w miejscach publicznych. Ten pokaz, który wymyśliłam stojąc w korku, został zaprojektowany specjalnie na potrzeby specyficznej aglomeracji, kultury i sposobu komunikacji w Los Angeles. Teza proponowana przez wystawę jest taka, że sztuka powinna zajmować widoczne miejsce w kakofonii obrazów, przekazywanych nam w przestrzeni miejskiej.

GR: Jaką zasadę  przyjęliście wybierając artystów i prace na wystawę?
KM: Przede wszystkim, zespół kuratorów szukał artystów, którzy w sposób krytyczny podeszliby do zagadnienia billboardu jako miejsca. Chcieliśmy, aby ich prace miały charakter strategiczny, by traktowali billboard jako środek artystycznej i krytycznej interwencji. Nie zależało nam tylko na umieszczeniu na billboardzie ładnego obrazka. To doprowadziło nas do skupienia się na historii sztuki konceptualnej w Los Angeles i sprawiło, że zaczęliśmy myśleć o tej historii, jako przesyconej Pop Artem i polityką. Wybraliśmy artystów reprezentujących różne generacje sztuki zakorzenionej w konceptualizmie, skupionej wokół regionu Południowej Kalifornii, jak również prezentujących różne punkty wyjścia w ramach tego rodzaju działalności artystycznej.

GR: Czy uważasz, że prezentowanie sztuki w przestrzeni miasta, z wykorzystaniem nośników, które normalnie służą do pokazywania reklam ma sens?
KM: Tak. Wystawa How Many Billboards była poprzedzona niemal dekadą dyskusji pomiędzy mieszkańcami miasta a urzędnikami na temat billboardów i ich wpływu na przestrzeń miasta Los Angeles. Obecnie trwa intensywny dialog publiczny dotyczący tego, kto ma prawo do kształtowania wyglądu miasta. Nasz pokaz był próbą zbadania artystycznych i politycznych implikacji wykorzystania tych medialnych przestrzeni, którymi przesycony jest krajobraz miasta, jak również propozycją alternatywnej wizji prezentowania sztuki publicznej w Los Angeles.

GR: Nośnik bilbordowy jest egalitarny, praktycznie każdy może go zobaczyć. Czym Twoim zdaniem powinna wyróżniać się praca, która będzie prezentowana na bilbordzie?
KM: Sztuka na billboardach powinna odchodzić od tradycyjnej, marketingowej funkcji billboardu. Sztuka powinna pobudzać przechodniów do refleksji, zastanowienia, być może zakwestionowania tego, co widzą na innych billboardach.

GR: Każda wystawa na bilbordach jest rodzajem eksperymentu. Widz przyzwyczajony jest do oglądanie na bilbordach reklam. Oglądając na nich sztukę musi zmierzyć się z pewną nieoczywistością, pewnym zaburzeniem poznawczym. Jakie wnioski można wyciągnąć Twoim zdaniem z Waszego eksperymentu/wystawy? Czy mieliście jakiś odzew mieszkańców, widzów?
KM: Reakcje, z którymi się spotkaliśmy były niesamowicie pozytywne – ludzie natychmiast zorientowali się, że patrzyli na coś innego, i nawet jeżeli nie byli do końca pewni, co to było, wyrwanie ich na moment z nieustającego ataku reklam sprawiało im, jak twierdzili, ulgę. W dziele Brandona Lattu, w którym artysta umieścił przypominającą ogłoszenie drobne informację o Cadillacu Fleetwood z 1996 roku (który naprawdę był na sprzedaż), podano numer telefonu dla potencjalnych nabywców. Lattu zebrał wszystkie wiadomości od nich i przekazał je sprzedawcy, ale także spisał i pokazał je mi. Czytanie ich było niesamowite, ponieważ w niemal każdej z nich, dzwoniący zdawali sobie sprawę, że działo się tu coś dziwnego, że sprzedawanie używanego samochodu za pomocą wyszukanego billboardu jest swego rodzaju szaleństwem, lecz mimo to wyrażali zainteresowanie samochodem i byli ciekawi, dlaczego użyto billboardu. Te wiadomości bardzo dobrze ukazują schemat doświadczania przez publiczność sztuki czasowo zajmującej miejsce przeznaczone na reklamę.

GR: Byłaś w tym roku jurorem w Konkursie Sztuki na bilbordach. Czy mogłabyś udzielić kilku rad, wskazówek artystom, którzy będą brali udział w kolejnych edycjach konkursu? Na co powinni zwrócić uwagę budując swoje prace, by lepiej korespondowały z nośnikiem bilbordowym, przestrzenią miasta i przypadkową publicznością?
KM: To, co radziłabym przyszłym uczestnikom to: nie traktujcie zadanego tematu zbyt dosłownie, rozważcie możliwe odniesienia do kultury masowej i/lub tematów socjalno-politycznych, rozważcie też użycie billboardu jako narzędzia krytyki przestrzeni reklamowej, a także postarajcie się, aby wasze przesłanie było jasne i zrozumiałe, lecz jednocześnie wielowarstwowe, pobudzające do głębszej refleksji.

GR: Dziękujemy za rozmowę, a czytelników zachęcamy do obejrzenia prac bilbordowych, o których rozmawialiśmy na stronie www.howmanybillboards.org

Wywiad z Markiem Titchnerem (artystą z Londynu, uhonorowanym w tym/ roku nagrodą Art Moves Special Award)

 

Galeria Rusz: Zacznijmy od podstawowego pytania: dlaczego tworzysz sztukę?
Mark Titchner: Po to, aby trochę lepiej zrozumieć świat. W ten sposób zastanawiam się, dlaczego jesteśmy tym, czy jesteśmy. Dlaczego nie jesteśmy czymś innym, być może lepszym? I co jest jeszcze poza nami?

GR: W jaki sposób pracujesz, jak konstruujesz swoje prace, czym się inspirujesz, jak wygląda Twój proces twórczy?
MT: Moja praca opiera się w dużej mierze na zawłaszczaniu [tekstów, obrazów] i na technice kolażu. W pracach tworzonych cyfrowo dzieje się tak w sensie dosłownym, jednak dotyczy to też w bardziej abstrakcyjnej formie innych moich prac – tu materiałem twórczym nie są obrazy, lecz ideologie i filozofie. Myślę, że sam proces twórczy jest niezbyt skomplikowany, ale zabiera czasem dużo czasu i znalezienie odpowiedniego zastosowania zebranych przeze mnie materiałów może trwać lata. Lubię kolekcjonować rzeczy. Zostawiam je tak, by tworzyły niezorganizowane stosy w moim domu i studio, i mam nadzieję, że w pewnym momencie zaczną się ze sobą dogadywać!

GR: Jakimi tematami zajmujesz się w swojej sztuce?
MT: Moja sztuka skupia się na tekście i na rzekomym związku pomiędzy tekstami odwołującymi się do naszych ambicji, a naszym samodoskonaleniem. Tematami mojej sztuki są też, jak sądzę, reklama i media, a także to, jak przyjmujemy pochodzące z zewnątrz idee dotyczące nas samych. To, jak czasami stajemy się widzami naszego własnego życia i jak czasami zaczynamy się postrzegać jako gorszą wersję osób, którymi powinniśmy być.

GR: Czemu w Twoich pracach tak duże znaczenie ma tekst i jakie znaczenie ma relacja między tekstem a obrazem w Twoich dziełach?
MT: Tekst jest dla mnie ważny, ponieważ stanowi on ramy, w które wpisujemy wszystko inne, doznania, emocje, idee, one wszystkie wyrażane są za pomocą języka. Jest on materią naszych doświadczeń jako Ludzi i niemożliwym jest oddzielenie go od świata. Pomimo tego, że język może wydawać się tak bezpośredni, jest jednocześnie tajemniczy i niemożliwy do poznania. Myślę, że właśnie z tego powodu związek pomiędzy językiem a mediami jest szczególnie warty zbadania.

GR: Twoja sztuka jest bardzo zróżnicowana – od cyfrowo zaprojektowanych prac do ręcznie wykonywanych rzeźb. Jednak większość Twoich prac to dzieła w przestrzeni publicznej?
MT: Moja sztuka przybiera wiele form, ale najbardziej znaczące, jeżeli chodzi o przekaz, są prace prezentowane w przestrzeni publicznej. Zazwyczaj wykorzystują one formę billboardów, plakatów i wszystkie te środki wyrazu, jakie powszechnie używane są w reklamie. Oczywiście billboardy festiwalu Art Moves doskonale wpisują się w tę formułę. Bardzo cieszy mnie, kiedy mogę pracować z takim formatem, zwłaszcza w krajach innych niż Wielka Brytania, a szczególnie wtedy, kiedy mam możliwość operowania formą graficzną innego języka.

GR: Czemu zależy Ci na prezentacji prac w przestrzeni publicznej?
MT: Przestrzeń publiczna to nie jest, rzecz jasna, pojęcie proste. Ta „Przestrzeń Publiczna”, w której pracuję, zazwyczaj wypełniona jest obrazami i tekstami reklamowymi, za którymi stoi osobisty interes prywatnych przedsiębiorców. Stąd też jest pewna ironia w myśleniu o przestrzeni publicznej. Z tego powodu ważne jest dla mnie, aby sztuka była obecna w tej przestrzeni, aby oferowała refleksję i komentarz na temat tych obrazów, które odbieramy wszędzie w naszym codziennym życiu, cokolwiek robimy. Myślę, że to ważne, aby nie być pasywnym.

GR: Jak sądzisz, jak Twoje prace prezentowane w przestrzeni publicznej mogą oddziaływać na przypadkowego odbiorcę? Jakie są reakcje widzów na Twoje prace?
MT: Jest to dla mnie w dużej mierze tajemnicą, ponieważ z większością moich odbiorców nigdy nie udaje mi się spotkać. Jednym przykładem reakcji, o którym wiem co nieco, jest odpowiedź na projekt, realizowany kilka lat temu, w którym pewnego poranka rozdano ludziom 20 tysięcy plakatów na pięciu najbardziej ruchliwych stacjach w Londynie, z których ludzie odjeżdżali do pracy. Następnie takie same plakaty zostały rozklejone na stacjach metra w Londynie – niektóre z nich pozostały tam przez kolejnych kilka lat. Tekst na plakacie głosił „Jeśli nie lubisz swojego życia, możesz je zmienić”. W przeciągu kolejnych lat kontaktowało się ze mną kilka osób, które prosiły mnie o kopię plakatu i ogólnie wydawało się, że każdy z nich ma swoją, całkiem osobistą interpretację tej pracy. Uważali, że ta praca jest o nich i że pomogła im podjąć decyzję. Wydaje się to dziwne, biorąc pod uwagę, że te plakaty były wywieszone w miejscach tak publicznych, ale zdaje się, że po tym, jak ludzie mijali je kilka razy dziennie, stały się one częścią ich codziennego doświadczenia podróży i sugestywnym głosem. Myślę, że stanowiły one odkrywczy kontrast dla tekstów i ukrytego znaczenia zawartego w reklamach, Reklama bowiem proponuje zmianę podyktowaną podświadomymi obawami związanymi z naszymi osobistymi niedoskonałościami, nie zaś prawdziwy rozwój osobisty. Tak naprawdę, jako że sam dojeżdżam do pracy, mogę powiedzieć, że ta praca była chyba jedynym z moich dzieł, którego doświadczyłem również jako odbiorca, co było bardzo dziwne. Czułem się trochę tak, jakby moje własne dzieło terroryzowało mnie.

GR: Do czego współczesnemu człowiekowi potrzebna jest sztuka Twoim zdaniem?
MT: To jest bardzo dobre pytanie i bardzo na czasie tutaj, w Wielkiej Brytanii, gdzie przeżywamy obecnie okres cięć budżetowych, na czym cierpi zwłaszcza kultura. W niektórych mediach pojawiają się nawet entuzjastyczne głosy, że ludzie w ogóle nie potrzebują sztuki współczesnej! Zapomnijmy na chwilę o rynku sztuki współczesnej – dla mnie najważniejszym aspektem sztuki jest ów nieuchwytny związek pomiędzy widzem, obiektem, instytucją, umiejętnością, językiem, światłem, wątpliwością, całym światem… myślami, których nigdy nie uda się zgłębić.

GR: Czy łatwo jest Ci znaleźć okazje do prezentacji sztuki w przestrzeni publicznej?
MT: Rzecz jasna przestrzeń publiczna ma dużą wartość komercyjną, więc ciężko jest znaleźć takie okazje. Dlatego też, kolejny raz chciałem podziękować organizatorom festiwalu za umożliwienie mi stworzenia dwóch dużych prac festiwalowych. Naprawdę mam nadzieję, że festiwal okaże się wielkim sukcesem i że mieszkańcy miasta znajdą w nim coś, czego nie znajdują w swoim codziennym życiu, że w drodze do pracy czy na imprezę natkną się na coś, nad czym będę mogli się zastanowić, co umożliwi im refleksję, wyrwie ich z rutyny i monotonii codziennego życia. Życzę wam wszystkiego najlepszego i gratuluję wam waszego festiwalu.

GR: Dziękujemy!